dobry-psycholog-warszawa-forum
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.
dobry-psycholog-warszawa-forum

Forum psychologiczne dla młodzieży i dorosłych związane ze sprawami psychologicznymi, psychoterapią, pomocą psychologiczną.


You are not connected. Please login or register

Psychoterapia cz.10

Go down  Wiadomość [Strona 1 z 1]

1Psychoterapia cz.10 Empty Psychoterapia cz.10 Sro Mar 03, 2010 9:13 am

adhd



Waziawick powiedział o jeszcze jednej ważnej rzeczy w rodzinie: te wszystkie zasady, sposoby pełnienia ról muszą podlegać zmianom, po to, żeby one były możliwe do zmiany to ludzie muszą się porozumiewać. Waziawick mówił o sporze konstruktywnym; to co może być patologią, to to, że jeżeli ludzie się porozumiewają to zwykle wg starej reguły :bodziec (S) -reakcja (R ) tzn. np.:
ja się złoszczę (R) bo ty mi kazałaś sprzątać (S). Jeżeli rozmawiamy na ten temat to rozmawiamy w dwojaki sposób: 1-oznacza to, że ja słyszę to, co ja mówię, moja kolejna reakcja jest wynikiem tej reakcji a nie twojego zachowania czyli nie słyszymy tego co mówi partner, słyszymy siebie, własnych wyobrażeń na ten temat co on mówi, co chce powiedzieć; klasycznie to wygląda tak, że przypisujemy intencje partnerowi („ty na mnie krzyczysz, nie dlatego co mówisz, że jestem leniwy i dzisiaj ci nie pomagam sprzątać, bo ty jesteś zmęczona, ale krzyczysz i mnie złościsz, bo ty mnie nie kochasz, nie szanujesz, nie dbasz o mnie itd.; ja mam tak naprawdę odpowiedź na pytanie dlaczego ja się złoszczę- nie dlatego, że ci nie pomagam sprzątać, ale dlatego, że ty mnie nie kochasz" itd.). I tak ona będzie mówiła o sprzątaniu, a on będzie mówił o miłości. Jedynym skutecznym sposobem porozumiewania się i rozwiązywania problemów spornych jest inny rodzaj punktowania rzeczywistości (Waziawick) tzn. stawiania znaków przystankowych w rozmowie między ludźmi. Tutaj te znaki są stawiane w aspekcie pionowym tzn. ja widzę tylko rzeczywistość, którą ja kreuję. Żona nie jest lepsza, bo gdyby ona przez chwilę posłuchała co mąż mówi, to przestała by mówić o sprzątaniu a zaczęła by mówić o tym, dlaczego nie kocha męża. A jeżeli go kocha, nie daj Boże, to zaczęłaby się zastanawiać dlaczego on myśli, że ona go nie kocha. Wtedy się tak naprawdę ludzie mogą porozumieć jeżeli to porozumiewanie się wygląda tak: to jak on zareaguje wpływa na zachowanie partnera; jeżeli on mówi, że ty mnie nie kochasz, i to złości, czyli on tak naprawdę staje się bodźcem, jego reakcja staje się bodźcem jej zachowania. Dopiero wtedy ma to sens. że reakcja partnera jest równocześnie bodźcem wywołującym zmienione zachowanie drugiego partnera. Przy pionowym sposobie porozumiewania się do rozwiązania konfliktu nie może nigdy dojść ponieważ ludzie widzą rzeczywistość w dwóch różnych perspektywach, nie mają szans usłyszeć tego co mówi do nich partner a w związku z tym nie mają szans adekwatnie zareagować.
Na czym polega terapia w takich założeniach?
Pierwsza jest zasadą, że nie leczy się jednostki. Gdy zgłasza się człowiek do terapii to mówimy o nim tzw. zidentyfikowany pacjent czyli w jakimś sensie stał się narzędziem do tego, żeby
rodzina mogła trwać. Zmiana w psychoterapii nie polega (jak w tych 3 poprzednich szkołach) na intrapsychicznych różnych zmianach, to nie jest wgląd pt. nieświadome mechanizmy swojego zachowania, to nie jest lepsze poznanie schematów poznawczych, przekonań itd., to nie jest większe uświadomienie sobie emocji, rozpoznawanie własnych emocji jak w koncepcjach humanistycznych. Zmiana w tym wypadku polega na zmianie w systemie rodzinnym, żeby rodzina zaczęła się inaczej zachowywać, nie jednostka tylko rodzina. Jest to absolutnie sprzeczne z oczekiwaniami ludzi, którzy przychodzą na terapie. Kiedy proponuje się im terapię to oni godzą się na to, często nie wiedząc co robią, mianowicie członkowie rodziny mają takie oczekiwania, że zrobi się coś z tym co oni uważają za przyczynę nieszczęścia w tej rodzinie: wreszcie nagada się żonie, mężowi, żeby się tak nie zachowywał, najczęściej rodzice sobie myślą, że się nagada dzieciom, że nie wolno brać narkotyków, trzeba wracać o określonej porze do domu itd. Stąd też pierwsza i ważną rzeczą w terapii rodzin jest przekonanie rodziny o tym. że niczego takiego robić nie będziemy. Odbywa się to w taki sposób, że członkowie rodziny są najpierw pytani o tzw. zidentyfikowanie problemu, który jest w tej rodzinieJ każdy z członków rodziny jest o pytany. To jest pierwszy moment, kiedy oni mają okazję usłyszeć, że każdy z członków rodziny formułuje problem, który z jego perspektywy utrudnia w rodzinie funkcjonowanie (najczęściej mąż mówi o żonie, żona o mężu, dzieci o rodzicach itd.). Celem takich pytań nie jest dochodzenie do prawdy co jest naprawdę problemem w rodzinie, ale celem tego etapu terapii rodziny jest uświadomienie sobie, że prawda jest względna , że to co wy relacjonujecie jako problem to są problemy, które są inaczej spostrzegane przez poszczególnych członków rodziny, ponieważ oni muszą inaczej spostrzegać te problemy. Dzieci zupełnie inne role pełnią, mają inne zadania do spełnienia i w związku z tym muszą dbać o co innego w tej rodzinie i cierpieć z innego powodu niż rodzice w swoich rolach (czy małżeństwo w swoich rolach). Tu nie będziemy szukać kozła ofiarnego, czy też tzw. istotnej przyczyny w osobie wskazanej przez członków rodziny, bo problem złego funkcjonowania rodziny to nie jest problem osoby, to nie jest zły charakter męża, żony, nieposłuszne dzieci- problem polega na tym, że oni nieadekwatnie wykonują swoje role, które wykonywać powinni, albo kierują się zasadami, które są nieefektywne.
Drugi ważny element w terapii rodzinnej to jest zmiana roli terapeuty. W psychoanalizie terapeuta był obiektem, substytutem, kimś na kogo należało przenieść wszystkie tłumione emocje jako źródło swojego konfliktu.; terapeuta jest tu także ekspertem, który wie lepiej, on dokonuje interpretacji, przepracowuje z pacjentem jego problemy aż do tego momentu, gdy pacjent powie nie tyle, że ty masz rację, tylko gdy zacznie mówić językiem terapeuty, zacznie używać takich samych interpretacji i wyjaśnień, które wcześniej używał terapeuta jako własne. W koncepcjach behawioralnych pacjent nie ma nic do powiedzenia w takim sensie, że terapeuta jako ekspert planuje z nim jego treningi. W poznawczej też w dużej mierze jest on takim rodzajem eksperta , który głównie pomaga pacjentowi nie tyle poprzez interpretację co poprzez skupienie uwagi na jego błędnych przekonaniach i konfrontowanie tego z przekonaniami, które są nieuzasadnione, czy mogły być uzasadnione w wyniku jego doświadczeń. W koncepcjach humanistycznych terapeuta siedział i mówił: tak, tak zapewniał bezwarunkową akceptację i sam swoim zachowaniem uczył, że ty to jesteś ty, ja to jestem ja, co ja robię to nie nadaje się do naśladowania dla ciebie; był tam pewien określony rodzaj terapii terapeutycznej, terapeuta umiał spełniać pewne warunki, żeby pacjent mógł w tych warunkach czuć się bezpiecznie, swobodnie, otwarcie i żeby te niepokoje, które go prześladowały do tej pory z ludźmi zniknęły i pozwoliły mu osiągnąć wgląd. W terapii rodzin terapeuta nie nawiązuje w gruncie rzeczy żadnego rodzaju relacji terapeutycznej z rodziną. Wręcz są zady, które przestrzegają przed tym, żeby terapeuta uważał, żeby się nie stać członkiem tej rodziny- w takim sensie, że może wziąć stronę jednego podsystemu, albo drugiego itd., że może w terapeucie odruchowo pojawić się chęć opiekowania się dziećmi itd. Terapeuta w tym wypadku nie wypowiada na ogół żadnych swoich opinii, interpretacji. Jeżeli wypowiada interpretacje to są to takie, które opisują funkcjonowanie systemu rodzinnego i one się najczęściej zdarzają pod koniec każdej sesji i one są potrzebne nie po to, żeby ludzie zrozumieli, przyjęli takie wyjaśnienie zaburzeń funkcjonowania ich rodziny, tylko po to, żeby na ich sformułować istotne i najważniejsze w terapii rodzin zalecenie: wykonania określonych czynności, które ludzie majką wykonać poza terapią- to się nazywa takim dawaniem zadań domowych.
Przykład takiego zadania: mama, lat 45, od 15 lat sama wychowuje dwoje dzieci, świetnie sobie radzi zawodowo, w roli matki; dzieci 15, 18 lat mają, świetnie się uczą. Wszystko szło świetnie, mama była od czasu do czasu związana z jakimś partnerem, zawsze była przekonana, ze żadnego obcego mężczyzny do swojego rodzinnego domu nie sprowadzi. Ale doszła do wniosku, że jest być może w takim wieku , że jej to by nie zaszkodziło. Zdecydowała się na formalny związek ze swoim partnerem z ostatnich dwóch lat, który był od niej 10 lat starszy i zamieszkali razem. Do terapii ta kobieta przyszła z tym: od mniej więcej roku pojawiły się u niej bardzo silne dolegliwości, jak wraca do domu to ma ataki migreny, są to bóle tak silne, że ona ma poczucie, że pochodzą z różnych okolic ciała. Wtedy ona musi się tylko położyć, wziąć leki i musi być ktoś z nią, bo oprócz tego bólu jest też niepokój, że jej się coś stanie, że zasłabnie, że umrze itd. Stwierdzono, że to są zaburzenia nerwicowe. Skierowano ją do terapii rodzin. Po jakiejś sesji terapeuta sformułował takie interpretacje, że funkcjonowanie waszej rodziny zostało zaburzone , zdestabilizowane, ponieważ tak naprawdę mąż w tej rodzinie nie pełni roli ojca tylko pełni role kolegi, brata dla dzieci. Fakt był taki, że ten mąż zbliżył się bardzo do tych dzieci, dzieci też, spędzali dużo czasu z sobą; żona głównie pracowała i utrzymywała rodzinę. W tej sytuacji zabrakło męża, ojca, bo on zamiast pomagać żonie, to głównie kolegował się z młodymi, chodził na dyskoteki, oglądał video, chodził do kina na głupie (wg żony) filmy itd. Ta interpretacja była potrzebna do tego, żeby terapeuta wymyślił jakąś rzecz, która ma zmienić coś. Miały ulec zmianie takie rzeczy: mąż miał stać się mężem, miał się zajmować żoną, robić z nią to wszystko co ma zrobić mąż i żona do zrobienia ze sobą; druga rzecz: dzieci nie mają nic do tego tzn. one nie mają żadnego prawa do tego, żeby odbierać tego męża ich własnej matce i czynić go swoim kumplem; partnerem , bratem, one muszą respektować to, że on jest także ich ojcem przybranym. Terapeuta wymyślił takie zadanie, które miało przywrócić te zasady: nakazał rodzinie, żeby zachowywała się przez najbliższe 2 tygodnie (między Sesjami terapeutycznymi) w następujący sposób: matka po powrocie do domu, po zjedzeniu obiadu ma się zachowywać tak jak się zachowywała do tej pory, kiedy miała te doznania bólowe tzn. ma iść do swojego pokoju, położyć się, narzekać na swój stan zdrowia, ma mówić gdzie ją boli itd, I tak ma być przez godzinę. Mąż ma opiekować się nią, trzymać za rękę, być z nią, mówić do niej, robić jej okłady itd.- przez tę godzinę on zajmuje się tylko i wyłącznie chorą żoną. A dzieci są do tego, żeby przyniosły wodę do okładów, żeby wykonywały ten zabieg, żeby zmywały, sprzątały, robiły zakupy, bo mąż i żona są zajęci sobą a dzieci muszą dbać o dom. Mąż decyduje co dzieci mają robić, gdy matka jest chora, bo ona jest wyłączona z odpowiedzialności za dom. Tak ma być przez 2 tygodnie codziennie, między 6-tą a 7-mą. I nic więcej. Żadnych wyjaśnień i dyskusji. To ma taki sens: żeby pokazać ten objaw, że ona woła: okażcie mi serce, dajcie mi trochę ciepła, serdeczności bo ja cierpię. Nie dlatego się okazuje ludziom serdeczność i ciepło, że oni cierpią, tylko dlatego, że ona jest żoną i jej się należy dlatego że nią jest; ona jest matką czyli pomoc dzieci też jej się należy. Ale chcesz używać objawów, uważasz, że nie możesz inaczej tego dostać, albo ci się nie należy, albo nie potrafisz tego osiągnąć, to krzycz, mów, że cię boli, a oni mają wszystko zrobić. Kolejna zmiana zachowania to jest sugestia czy stworzenie warunków do tego, żeby się można było zajmować żoną, że mąż ma codziennie godzinę poświęcać dla żony, jak nie stać go na nic innego, jak nie wymyślił innego powodu dla którego on ma się żoną zajmować, to niech się zajmuje z tego powodu, który ona wymyśliła: siedź przy niej, trzymaj ją za rękę, rozmawiaj z nią itd. A dzieci do roboty. One nie mają wstępu, poza tym, że są potrzebne i użyteczne tej parze, żeby coś dać takiego co jest im potrzebne dla spełnienia ich zachowań w roli małżeńskiej. Tyle.
To czasami się nazywa techniką przepracowania objawów, to jest jakby nakazanie zachowywania się, silnego zachowania podczas objawów (ta kobieta miała zalecenia zachowywać się tak niezależnie od tego czy ją boli). Czasami daje się kontrolera, który pilnuje przestrzegania tej zasady.
Rzecz polega na tym, żeby pokazać jak na dłoni patologię tej rodziny, żeby zobaczyli na własne oczy, że to co robią jest absurdalne, w rodzinie tej pacjentki wszystko wróciło do normy.
Po takiej zmianie w zasadzie nie ma dalej terapii. Ważne, że nastąpiła zmiana. To jednak wcale nie znaczy, że ta rodzina będzie szczęśliwa, że tam nie będzie konfliktów, problemów. Jest szansa, że po takim doświadczeniu będą używali choroby jako sposobu na rozwiązywanie problemów, może będą używali innych sposobów np.: porozumiewania się, negocjowania uzgodnienia itd.
za:elstudento

Powrót do góry  Wiadomość [Strona 1 z 1]

Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

 
  •  

Free forum | ©phpBB | Free forum support | Zgłaszanie nadużyć | Najnowsze dyskusje