Zwłaszcza że w nękanej zarazami Europie epoki oświecenia hipochondria stała się… modna. Podobno na salony wprowadzili ją artyści, którzy wylansowali w owym czasie typ schorowanego, bladego neurotyka, który koniecznie musiał cierpieć na jakąś przypadłość w rodzaju suchot czy gruźlicy. Moda rozprzestrzeniła się tak bardzo, że w 1733 r. brytyjski lekarz George Cheyne napisał pierwszy poradnik dla hipochondryków pod znamiennym tytułem „Angielska choroba. Traktat o wszelkiego rodzaju rozstrojach nerwowych, takich jak spleen, wapory, przygnębienie, stany histeryczne lub hipochondryczne i tym podobne”. Na łamach książki medyk twierdził, że na histerię i hipochondrię cierpi jedna trzecia jego rodaków. Tłumaczył też, że najczęściej stany te dotykają osoby z wyższych sfer. Zdaniem Cheyene’a wszystkiemu winne było angielskie wilgotne powietrze, zmienna pogoda, brak aktywności fizycznej i ciężkostrawne jedzenie.
dobry-psycholog-warszawa-forum